Karczma "Alabastros"

- Pfff... - Nie mając sił na jakikolwiek komentarz oparł głowę o brzuch dziewczyny i objął ją jedną ręką.

Zaśmiała się cicho. Drugą dłoń wsunęła na kark demona, głaszcząc go delikatnie.

- Chcesz ją zabić? - Spytał prosto, patrząc w górę, na twarz Arc. Było mu nieco niewygodnie, wiec poprawił się w fotelu, następnie położył głowę na jej kolanach.

-Na razie nie dokucza mi, żebym sięgała do takich planów-odpowiedziała swobodnie i zaczęła gładzić jego włosy.

- Ale może kiedyś. - Wymruczał cicho i przymknął oczy, rozkoszując się tą prostą pieszczotą.

-Nie za bardzo mi ufasz?-zmrużyła nieznacznie oczy, nie zaprzestając pieszczoty.

- Nikomu nie ufam w 100% - Odpowiedział, wtulając głowę w kolana upadłej - Co nie znaczy, że Ci teraz nie wierzę.

Nachyliła się nad nim i pocałowała go w głowę. Rana na szyi nie była już prawie odczuwalna.

Swoją chłodną dłoń wsunął pod jej spódniczkę, jeżdżąc delikatnie palcami po udzie upadłej
- Widziałaś może ostatnio królową? - Spytał, mając na myśli Col. Chciał z nią porozmawiać na jeden temat, a jej jak na złość nie było.

-Niestety nie. A chciałam się dowiedzieć, czy nie jest na mnie zła-mruknęła dziewczyna.

Podeszła do fotela, na którym sie rozłozyli
- a wam tu nie jest tak nudno - spytała nawet na nich nie patrząc

- Niby w czym mogłaby być na Ciebie zła? - Spytał i podniósł nię na drugiej ręce, by móc dosięgnąć ust upadłej, na których złożył subtelny pocałunek. Od tak, by tylko poczuć smak jej ust - Uhm, trochę nudno - Przyznał

-Jest nudno-zgodziła się z nimi.
-Zła na przykład na to, że za bliskie stosunki z Tobą utrzymuję-odpowiedziała szczerze.

- To poruszajcie się trochę - wskoczyła na jakiś stolik obok nich i zaczęła machać żywo nogami
- poróbcie coś, albo potrenujcie - zaproponowała. Podparła głowę na rękach

- Najwyżej mnie spotka kara, Ty jesteś bezpieczna. Col całą złość skupi na mnie, jestem tego pewny. - Ziewnął i znów rozłożył się na kolanach Arc - Hmh, trening? - Spytał się, w sumie to dobry pomysł.

-Nie chcę tego-stwierdziła stanowczo.-Wolę zerwać z Tobą kontakty. Możecie potrenować. Ja popatrzę.

- Um? Ale to ty miałaś z nim trenować - powiedziała
- Chyba się myliłam co do ciebie i jesteś bardziej leniwa niż Urcchy - mruknęła pod nosem

- Wolisz mnie nie znać od tego, by królowa na mnie nakrzyczała? Zabić nie zabije, nie dałaby rady. - Usiadł normalnie i przeciągnął się lekko - To co, idziemy?

-Po prostu dziś jestem obolała. A Ty jesteś dużo słabsza-puściła jej oczko.-Chcesz żebym zabiła Cię bez najmniejszego problemu?

-Um ? - zamilkła na chwilę i spojrzała na Urcana, bo sama już nie wiedziała co ma począć, on był dla niej na tyle autorytetem, że zrobi to co on uzna za słuszne

- Nie, Arc. Dziś Yachiru potrenujemy we dwójkę no i może niedługo poproszę królową o to by nadała Ci awans, jeśli będzie dobrze szło. - Wstał z fotela i przeciągnął się - Uh, czy cmentarz może być? - Spytał, mając powód by wybrać to miejsce.

-Co znów nie?-naburmuszyła się nieco. W tej chwili zrezygnowała z oglądania ich treningu.

- Jasne, że może być cmentarz - powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się lekko.

- Nie zabijesz jej teraz. - Odpowiedział. W sumie to lepiej że nie będzie widowni. Chwycił małą za rękę i obydwoje zniknęli.

Prychnęła cicho i zniknęła.