Karczma "Alabastros"

-Mogę przystać na wasze umilanie czasu, lecz tak nie na wszystkie opcje.- Wyrzucił dokończonego papierosa za ladę.

-Chcesz stracić oczy na własne życzenie, czy nie panujesz nad sobą?-spytała sucho.

Uśmiechnął się przesłodko - Tak też Cię kocham - Wrócił do swej zabawy

-Jakoś nie widać-mruknęła z lekkim uśmiechem i schowała dłonie w rękawy. Odwróciła wzrok od demona.

- Saaaaaaai, daj jej spokój. Obrażona jest i nic jej nie pomoże. Trup. - Westchnął i wypił jeszcze wina. Odetchnął - Przejmuje się inną, to zrozumiałe. - Dokoczył pod nosem i przytulił butelkę.

Urcan zdecydowanie ją drażnił. Jednak jego uwagi puściła pomimo uszu, uśmiechając się do siebie kpiąco.

- Ehhhh...... - Westchnął ponownie. Przecież nie podejdzie do niej i nie przeprosi, nie zacznie tłumaczyć, bo nie było czego. Siedział dalej na krześle i zaczął się bujać w przód i w tył.

Ziewnął, opierajać się wygodnie. Odchylił głowę do tyłu zamykając oczy.

Pokręcił przecząco głową

Miała ich dość. Nie dość, że byli co psuło jej spokój to jeden był bi, drugi miział się co chwilę z inną demonką a trzeci był jej królem. Gorzej trafić nie mogła. Nałożyła kaptur na głowę, najchętniej udając, że jej tu nie ma.

Westchnął. Wstał i podszedł do Arc, chwyciłjej rękę i chcąc nie chcąć obydwoje zniknęli. Tu byłoz a nudno.

Znikł nie mając co robić.

Znikł

Pojawił się w karczmie i usiadł na sofie. Po chwili już leżał sobie i zamknął oczy, by się zdrzemnąć.

-Przestaniesz wreszcie spać?-upadła otworzyła drzwi od karczmy i rzuciła w niego śnieżką. Miała zaczerwienione policzki od zimna i splątane włosy od wiatru.

Złapał śnieżkę, przyłożył do ust i zjadł ze smakiem
- Yaaaaaaaaaaaaaawn. - Ziewnął, przeciągając się i westchnął, patrząc na Arc - Wchodź do środka, bo zimno. - Mruknął, zakrywając się wyczarowanym kocem.

-Jak można jeść śnieg-pokręciła głową.-Więcej Cię nie pocałuję-zamknęła drzwi i zajęła się rozplątywaniem włosów.

- To była groźba czy obietnica? - Spytał i spojrzał na Arc spod kocyka.

-Zależy jak to odbierasz-stwierdziła nieco obojętnie, patrząc za okno. Na twarzy wciąż gościły rumieńce.

- Hmh... jako kłamstwo. - Zniknął i pojawił się na ladzie. Chwycił za pierwszą lepszą butelkę i wypił z niej kilka, sporych łyków.

-Nie mów tego takim tonem, bo uznam to za wyzwanie-stwierdziła i schowała dłonie w rękawach.

- Podejdź tu. - Wyciągnął w kierunku upadłej jedna rękę, nie mówiąc nic na temat tego wyzwania. Było jasne, że nie ma zamiaru się go podejmować.

-Yarre yarre...-pokręciła głową i podeszła do niego, łapiąc jego dłoń.-Słucham.

- Nic, od tak chciałem mieć Cię blisko. - Miał chłodne dłonie, prawie tak jakby dotykała śniegu. Przyciągnął upadłą lekko do siebie i objął - To źle? - Spytał z niewinnym uśmiechem

-Kto wie...-uśmiechnęła się lekko i wtuliła w niego.
-Zimny jesteś.