Imię: Medwe (dałoby radę zmienić?)
Nazwisko: (Nieobowiązkowe)
Wiek: wygląda na jakieś 26-28
Rasa: Salamander. Czyli żywiołak ognia.
Salamandry mają moc nieco różniącą się od reszty swych braci żywiołaków. Wszystko dlatego, że posiadają jedynie nieznaczną kontrolę nad żywiołem, którym się opiekują. Nie ma mowy o latającym ogniu, który pali się z niczego i unosi w powietrzu, gdyż według są to jedynie magiczne sztuczki, których nie są w stanie opanować (wyjątek stanowią magowie). Tak więc w czym specjalizują się Salamandry? W manipulacji temperaturą własnego ciała, a także odpornością na ciepło, czy też jego brak. 100 stopni na plusie, czy minusie - dla nich to żadna różnica. Nie straszne im ogniste języki i bez strachu wchodzą pomiedzy nie, jako że nie mogą się sparzyć, ani spłonąć (za to mogą się zapalić i palić). Potrafią wzniecić, wygasić, bądź ukierunkować płomienie, by te szły w odpowiednim kierunku. Potrafią nawet same zapłonąć, przypominając wtedy starożytne duchy ognia sprzed wieków.
Proponowana ranga: Stajenny > Opiekun Koni >Znawca> Treser > Hodowca
Królestwo: Królestwo Neutralnych
Historia: Od lat przemierzał krainy, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca, odkąd opuścił rodzinne strony z powodu rzekomego uprawiania czarnej magii. To nie jego wina, że ogień go słuchał, co doprowadziło do szeregu nieporozumień i oskarżeń. Oskarżeń, które groziły mu stryczkiem. Choć w jego przypadku, chyba by go raczej utopiono. Dopiero wiele lat później dowiedział się, kim jest. I że ktoś z jego rodziny, również musiał być żywiołakiem, albowiem ten obowiązek, można jedynie odziedziczyć.
Przemierzając krainy, często musiał nocować pod gołym niebem, bądź w dzikiej głuszy. To właśnie tam narodziła się fascynacja światem zwierząt. Początkowe hobby, dosyć szybko stało się czymś, czemu podporządkował swoje dotychczasowe życie włóczęgi. Odnalazł tresera, zaszytego w niedostępnych górach, który stronił od ludzi. A jednak, gdy przyszło do spotkania, nie odrzucił gościa, który zadał sobie wiele trudu, aby odnaleźć jego kryjówkę. Nawet przyjął go na swego ucznia. Niestety, zdołał przekazać mu jedynie podstawową wiedzę, zanim zmarł. To, co pozostawił po sobie jego nauczyciel, postanowił zabrać ze sobą. Nie było tego aż tak wiele.
W końcu zawędrował do krainy, gdzie postanowił osiąść i spróbować szczęścia po raz kolejny, na nowej drodze życia, przybierając nowe imię, które brzmiało dokładnie tak samo, jak jego mistrza - Medwe. Tak na pamiątkę.
'tost' (avatar wrzucę jak tylko znajdę jakiś pasujący)