Imię Ireath
Nazwisko
Wiek Około lat 20. Nie liczy dokładnie.
Rasa Ludź, czyli poprawnie: człowiek
Proponowana ranga Opiekun/Opiekunka
Królestwo Królestwo Neutralnych
Znaki szczególne Jedynym znakiem szczególnym jest pęczek gęsich piór noszonych u pasa, pojemniczek z tuszem i torba, w której nosi pustą (z czasem zapełnianą) księgę
Charakter Ireath jest istotą raczej bezproblemową, potrafi oderwać się od rzeczywistości, lubi bujać w obłokach. Jest to istota ciekawska, obserwuje prędzej i sama dochodzi do wniosków niż pyta, chociaż zdarza jej się wysypywać pytania z rękawa.
Historia Żyjąc w niższych warstwach społecznych, w domostwie przenikającym brudem i zacofaniem, nie można pomarzyć o pisaniu, czytaniu, podstawowym wykształceniu. Ja pomarzyłam. I teraz, kiedy ktoś spróbuje mi powiedzieć, że marzenia się nie spełniają, może mieć pewność, że w duchu się z nim całkiem nie zgodzę. Ja, Ireath, pomarzyłam. I się udało.
Moja matka była służącą na zamku - zanosiła jedzenie do świńskiego koryta. Czasem podbierała coś prosiętom i zanosiła do domu, lecz mimo głodu nie ruszałam przyniesionej strawy. Zawsze byłam trochę zbyt delikatna i zbytnio zwracałam uwagę na estetykę wyglądu, zostało mi to do dziś. Mając lat 6 poszłam z matką. Gdy dostawała w drzwiach gar z wiadomą zawartością, nie przejmując się niczym i nikim przeszłam obok jakiegoś mężczyzny i trafiłam do kuchni. Tam dojrzała mnie jedna z kucharek. Była miłą, starszą, pulchną kobietą. Nie wygoniła mnie, bynajmniej nie od razu. Z uśmiechem na ustach podniosła mnie i posadziła sobie na kolanach. Zaczęłam przyglądać się jak gotuje. Zapach był zacny, nie powiem. Jednak nie przejmowałam się głodem, zafascynowała mnie raczej książka kucharska, do której często zaglądała moja tymczasowa opiekunka. Zauważyła moje zainteresowanie, dostrzegła błysk w oku (tym lewym, prawe nie błyszczało) i zaczęła tłumaczyć przepis. Tłumaczyła nazwy różnych przypraw, składników, nazwy różnych czynności i same litery. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. I powtarzała się przez dłuższy okres czasu. Tak nauczyłam się i czytać i gotować. Co z matką? Była za, a może przeciw? Oczywiście, cieszyła się, że rodzą się dla mnie jakieś perspektywy na lepszą przyszłość (lepszą przyszłością byłoby już karmienie królewskich psów...). Cieszyła się tak bardzo, że umarła. Na zapalenie płuc. Mieszkałyśmy same, ojca nie znałam, wiedziałam tylko, że zgwałcił moją matkę - nie mam zamiaru go poszukiwać i poznawać.
Po śmierci matki zajęła się mną owa kucharka. Pozwoliła zamieszkać mi u siebie, albowiem mój dom został spalony. Z jakich powodów? Spytać się trzeba szanownej władzy.
Ostatniego lata moja opiekunka zadecydowała, że skoro potrafię czytać, gotować i pisać to czas bym znalazła sobie lepsze miejsce na świecie, żebym zaczęła dzielić się swoją wiedzą i żebym ją poszerzyła. Ruszyłam więc. Płakanie i tęsknoty nic by mi nie pomogły, więc nie pozwoliłam sobie na nie, wystarczyło, że kucharka żegnała mnie rzewnymi łzami. Podczas niezbyt długiej wędrówki nauczyłam się wiele. Zawdzięczam to tylko i wyłącznie sobie, no i ludziom, którzy zgadzali się dawać mi nocleg i obiad za kilka dni pomocy w ich rzemiośle. Zajmowałam się różnymi rzeczami, miałam więc wiele możliwości do dalszej nauki i to w najróżniejszych kierunkach. Tak trafiłam do Królestwa Neutralnego. Postanowiłam tu zostać. Dlaczego? Bo obiecałam dzielić się swoimi umiejętnościami mojemu darczyńcy, zwykłej kuchareczce.
tost